czwartek, 18 października 2012

SZANGHAJ JESZCZE RAZ - DLA SPRAGNIONYCH TEKSTU


Wróciłem do Szanghaju. Pierwszy raz w życiu mogę powiedzieć, że wróciłem do Szhanghaju. Jakbym był starym bywalcem i wyjadaczem ulicznym. Oczywiście nie jestem, ale wjeżdżanie ponowne do tego samego miejsca daje uczucie, że nie jest się zupełnym intruzem. Już wie się, które metro zabierze do miejsca docelowego, już wie się, jak zapłacić za bilet podziemnej kolejki oraz jak łatwo przesiąść się z linii 2 do 1.
Zrobiło się trochę zimniej i Chińczycy wyjęli swoje grubsze kurtki oraz czapki. Wieczór, który mnie przywitał miał najwyżej 12 stopni, więc sama koszulka nie wystarczała. Następny dzień jednak sprawił nam radość oraz konfuzję lokalnych fanów czapek futrzanych, gdyż słońce rozprawiło się z chłodem i rozgrzało nasze kości.

Zanim jednak to wszystko się wydarzyło odwiedziłem sympatyczne stoisko krawieckie, w którym zamówiłem sobie garnitur i zrobiłem przymiarkę. Pan Chińczyk krawiec był zbyt hojny w tym wypadku i dorobił mi w brzuchu jakieś 20 cm (albo był na tyle uprzejmy i chciał, aby marynarka służyła mi przez najbliższych parę lat), a w spodniach jakieś 10 cm. Uznałem, że łatwiej będzie jednak poprosić go o poprawki niźli rzucić się w wir monstrualnego żarcia, aby dopasować posturę do opakowania. Mimo, iż opcja druga wydawała się kusząca. Szczególnie, że jedzenie w Chinach, jak już wspominałem jest obłędne.

Mieszkańcy Szanghaju to elita. Międzynarodowa bo Szhanghaj to nie Chiny. Żeby zamieszkać w tym mieście i mieć Szanghajskie papiery trzeba albo wyjść za mąż za mieszkańca i być w związku 7 lat, albo zaaplikować do władz miasta mając udokumentowane wyższe wykształcenie i czekać, długo czekać. Albo po prostu się tu urodzić.

Ludzie w tym centrum finansowym Chin muszą zapłacić za mieszkanie w centrum w okolicach 15-20 tysięcy złotych za metr kwadratowy, a poza centrum w granicach 6-9 tysięcy. Tradycyjnie kobieta nie musi mieć mieszkania, to kandydat na męża, żeby stać się poważnym kandydatem, powinien taki lokal posiadać. Małżeństwa planowane przez rodziców w Chinach cały czas się zdarzają, ale w Szanghaju oczywście to archaizm, aczkolwiek bywa, że młodzi nie mają czasu na znajdowanie sobie drugich połówek (i nie mówię tu o kolejnej butelce z rozweselaczem), bo gdy kończą liceum, są jeszcze za młodzi na randki, kiedy studiują to uczą się naprawdę porządnie, a jak otrzymują oczekiwany dyplom, robią karierę, a rodzice powoli cisną ich na tzw. rozmnóżkę. Dlatego rolę swatek znów przejęły babcie i dziadkowie, którzy w trosce o dobro swoich wnucząt wychodzą na ulicę i targują wręcz losem swoich pociech. Na Placu Ludzi (People's Square) w określonym dniu dziadostwo, że ich tak nazwę, wylega ze zdjęciami oraz krótką charakterystyką na placyk i szukają odpowiedniej partii dla swojej partii. Taka gra miejska, można powiedzieć. Najlepszy gracz, to mężczyzna z wyższym wykształceniem, mający mieszkanie w centrum i nie będący starszym niż 30 lat. Wygląd jest zapewne sprawą wtórną, a na pewno już elokwencja. Bo to różnie ze związkiem tych dwóch czynników bywa.

Te informacje mają dziadkowie wypisane na odwrotnych stronach zdjęć i szukają, aż znajdą. Potem to wszystko jest mielone przez maszynę rodziców, a im bliżej dziewczyna jest 30 tym bardziej sugestywne są zabiegi, aby jednak skontaktować się z przystojniakiem ze zdjęcia.

- Ale mamo, on nie ma jedynek
- Córuś, widać że chłopak gryzł ziemie, żeby to mieszkania zdobyć
- Tak, tylko on jest niski. Będzie mi pod pachami przechodził
- Czy ty aby nie przesadzasz? 1,39 to jest niski?
- I widać, że okulary ma zaimprowizowane z denek od sarepskiej ( po chińsku Sha Reps Xa)
- Ale jaki podobny dzięki temu do Mao!
- A widziałeś Smeagola? Do nie niego też jest podobny. Jakby z jednej matki!
- No to będzie na Ciebie mówił, My precious!
- Mamo, czego musi nie mieć, żebyś dała mi spokój.
- no wiesz, tego no.... jak to....o, wiem, poczucia humoru

I dyskusja toczy się spokojnie, dziewczyna nie myśli o zamąż pójściu, mieszka z rodzicami, rodzice mają tego dosyć, a gdyby mnieli dwie córki, mieli by jeszcze większy problem. Dlatego wg badań rządowych Pana Włeb Dziabało, czy innego Chudzin Tao, 99% społeczeństwa jest za utrzymaniem zakazu posiadania więcej niż 1 dziecka w Chinach. W tych samych badań 99% społeczeństwa twierdzi, że ryż to najlepsza wędlina na południe od Ułan Bator. Badania są przeprowadzane co miesiąc na reprezentatywnej próbce 15 milionów Chińczyków więzionych aktualnie w zakładzie karnym o podwyższonym napięciu na drutach wokół kampusu. Także liczby nie kłamią. Już nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz